Jeszcze wczoraj pisałem o tym, że zwykle przed meczami się stresuje i nie potrafię przez to wykończyć żadnej z akcji. Dzisiaj jednak było inaczej i poszło mi całkiem dobrze, co zatem się zmieniło? Najzwyczajniej w świecie nie miałem czasu myśleć o czekającym mnie pojedynku, ponieważ od rana było intensywnie. Śniadanko z Tymciem a następnie wspólna wyprawa na rowery… Potem obiadek i tak zeszło… Może to jest recepta? Zaplanowanie wspólnego czasu aż do samego meczu?
Trudno mi będzie odpowiedzieć na to pytanie, bo tutaj chyba nie ma reguły. Raz jest dobrze a raz źle i wiele zależy od dyspozycji dnia, najważniejsze jednak, że był to dobry dzień. Tymon pomimo gipsu nadal ma świetny nastrój i teraz smacznie śpi sobie już z mamusią. Ja zapewne skorzystam sobie z okazji, otworzę zwyczajnie piwko i pogram na Xbox-ie! Ależ wspaniały koniec soboty prawda?
Poranek i niedzielę, też mamy już zaplanowaną… Chrzciny w rodzinie, zatem będzie bardzo fajnie! No cóż.. dzisiaj to tyle, bardzo spokojny i dobry dzień, życzę sobie więcej takich normalnych sobót!