Dzisiaj będzie mało o refleksjach, ponieważ to co się wydarzyło aktywowało mój zapalnik! Tymon z mamą i babcią udał się na kontrolę z rączką. Pierwsze zapewnienia jakie otrzymaliśmy tydzień temu brzmiały – nic poważnego, ponosi tydzień i przejdzie… No to skoro dostajemy takie informacje to jak można zareagować na słowa:
-Gips jest źle założony… Teraz będzie nowy musiał nosić 2 tygodnie, z czego za tydzień na kontrolę. Poza tym rączka jest złamana w dwóch miejscach…
Spoko co nie? Wiecie… Ja w swoim życiu przeszedłem wbrew pozorom sporom włącznie z dość sporą liczbą wizyt na pogotowiu. Jestem dość wyrozumiały i mogę wiele zrozumieć, ale nie rozumiem jednego – dlaczego tak traktowane są małe dzieci? Przecież gdyby to był dorosły człowiek to OK, ponieważ my zniesiemy już więcej. Potrafimy radzić sobie z bólem… A nasz synek? Ściąganie gipsu, zakładanie większego… ból.. wrzask a przede wszystkim nerwy i niepokój które towarzysza małemu dziecku są najgorsze…
Skoro już jestem nakręcony to wrócę do „Źle założonego gipsu”… Przed założeniem go czekaliśmy prawie 3 godziny na przyjęcie nas na pogotowiu. Jak już udało nam się zrobić zdjęcie i wrócić do lekarza to oczywiście zwrotka do nas – „PROSZĘ JESZCZE POCZEKAĆ, JA ZAWOŁAM”. Myślę spoko, syn śpiący, płacze ale co tam – mamy czas… Potem diagnoza: ręka jest złamana jednak syn dostanie szynę i powinno szybko się zagoić, za ok. tydzień powinniśmy już ściągnąć gips. Skoro tak mówi nam lekarz, który tam urzęduje to skąd mogę wiedzieć, że jest całkiem inaczej? Poza tym do cholery jasnej – jak można założyć źle gips? Przecież jest tam tyle przypadków złamań itp. że akurat zakładanie gipsu powinno być czymś normalnym, niestety w Tymona przypadku nie…
Jestem mega zirytowany bo na samą myśl o kontroli za tydzień niepotrzebnie się nakręcam. Z drugiej jednak strony dziwne, aby było inaczej… Przecież jestem rodzicem i dobro mojego dziecka stawiam ponad szale! Dlatego, jestem ciekaw co się wydarzy w następny poniedziałek – z pewnością wrócę z tą informacją do was, kończąc jeszcze dzisiejszy wpis chciałbym coś dodać:
Rozumiem, że w szpitalu również pracują normalni ludzie i w wielu przypadkach brak im rąk do pracy. Brak pomocy, system który nie funkcjonuje i widzę niejednokrotnie, że jest ciężko. Jednak ludzie kochani, jesteśmy tylko ludźmi i czasem naprawę, na tej głupiej rejestracji szczególnie z małym dzieckiem, wystarczy się lekko uśmiechnąć i nie być takim gburem – myślicie, że my specjalnie jeździmy na SOR bo tak lubimy? Naprawdę samo podejście w wielu przypadkach może być kluczowe, podejście z uśmiechem i życzliwością – tego życzę wam wszystkim, bo nawet jak jest „przerąbane” to życzliwością możemy sobie bardzo pomóc…