Zanzibar na 12 dni w połowie września – taką ofertę znalazła Basia w dość rozsądnej cenie. Dlaczego o tym piszę? Bo pogoda nadal w kratkę i jak to zwykle u mnie bywa, lubię sobie ponarzekać pod nosem. Tym bardziej, że wtedy Tymcio powinien mieć już zdrowszą rączkę, ale tego przewidzieć nie mogłem. Podobnie jak pogody – większość znajomych zachwalała, jak to teraz upalnie nad Bałtykiem. No cóż.. jedziemy My i jest w „kratkę”. Dzisiaj niby ciepło, ale żeby poplażować też nie bardzo więc postanowiłem wrócić myślami do Zanzibaru i chwilowego narzekania…
Zapewne niebawem wrzucę na luz jednak nie ukrywam, że dopiero poniedziałek, to zaczynam lekko żałować, bo tak naprawdę uciekły nam 2 dni ale poza fajnym odpoczynkiem szału nie ma… Nie dzieje się za wiele i nie można zbyt wiele zaplanować, bo zawsze złapie nas deszcz. Z kolei co robiłbym na Zanzibarze?
Nie mam pojęcia, ale jeżeli musiałbym siedzieć z Tymonem, grzebać w piasku i robić delikatne ciapu-ciap – to w takiej scenerii to czysta przyjemność….