Dziś chcę się z Wami podzielić moim absolutnym faworytem wśród gier planszowych – Jenga! To jest prawdziwa petarda wśród gier, i powiem Wam, dlaczego jestem tego pewien.
W zasadzie, gra w Jengę to czysta, nieopodal-dojrzewająca banana rozrywka. Grasz w nią z różnymi osobami, w różnym wieku, i zawsze jest tak ekscytująco. U nas w mieszkaniu, mamy takie małe seryjne zmagania, kto z nas jest mistrzem Jengi. Moje dzieci i oczywiście Basia, wszyscy się liczą!
Nasz roster zawodników Jengi to Tymon (blisko 7 lat) i Iga (w Czerwcu 4 latka). A jak to jest? Zastanawiacie się, jak 3-latka można zagonić do gry, która wydaje się skomplikowana? Otóż tak – Jenga to zdecydowanie nie jest gra tylko dla starszych dzieciaków czy dorosłych. Iga nas zaskoczyła swoją zdolnością do wyciągania drewnianych bloków, że aż weszło mi w krew!
Gra polega na tym, że macie stertę drewnianych klocków ułożonych w wieżę. Musicie zdejmować te klocki i kłaść je z powrotem na górze, nie wywalając całej wieży. Proste, prawda? Ale jak zawsze, diabeł tkwi w szczegółach.
Wszyscy wiemy, że małe dzieci uwielbiają bawić się klockami, ale Jenga to coś więcej niż zwykłe układanie. To ćwiczenie precyzji ruchów, koncentracji, i podejmowania decyzji. Moje dzieci uczą się cierpliwości i planowania swoich ruchów. I przede wszystkim, uczą się, że zabawa to nie tylko wygrywanie, ale przede wszystkim dobra zabawa!
Podsumowując, Jenga to nie tylko gra, to całe doświadczenie. Rozwija nasze dzieci, buduje więzi rodzinne i dostarcza mnóstwo frajdy. I chociaż Mieszko, nasza najmłodsza pociecha, czasem bardziej przeszkadza niż pomaga w grze, to też jest częścią uroku tej gry.
Tak więc, polecam Wam Jengę z całego serca! To nie tylko klocki, to kawał dobrej zabawy, która rozwija i jednocześnie przynosi mnóstwo radości. Rozpocznijcie swoją przygodę z Jengą i niech wasza wieża rośnie wyżej niż kiedykolwiek!